W końcu udało mi się zebrać do napisania dłuższego posta. Mój czas milczenia nie oznaczał, że u mnie się nic nie działo, bo działo się bardzo wiele, ale jakoś nie mogłam znaleźć odpowiednio czasu by wszystko opisać. Po mojej urodzinowej niespodziance niestety rozchorowałam się – dopadły mnie :katar, kaszel i ból gardła powodujący problemy z połykaniem. Wizyty w Centrum Onkologii z tego powodu nie odwołałam, ale musiałam zgłosić wszystkie dolegliwości swojemu lekarzowi. Mój niepokój wzbudził także dość bolesny guz w klatce piersiowej z lewej strony, który okazał się niegroźnym zapaleniem przyczepu żebra do mostka. Mimo obaw wyniki badań były zadowalające i dostałam kolejny wlew oraz tabletki chemii do domu. Informacje dotyczące problemów z przełykiem zaowocowały tomografią obejmującą także odcinek szyi.
Jednak prócz tego wszystkiego miałam dodatkową atrakcję – otóż okazało się, że kończąc 27 lat zmądrzałam 😉 a tak na serio zaczęły mi przebijać się wszystkie ósemki jednocześnie. Efekt taki był tego, że bardzo zaczęła mnie boleć głowa, policzki i w sumie wszystkie zęby. Jakby tego było mało to z lewej strony ósemki wyrastały powodując stan zapalny a dodatkowo raniły policzek i owrzodzenie całej jamy ustanej. Udało mi się dostać do kliniki w Lublinie i na 1 wizycie chirurg szczękowy dokonał przeglądu mojej jamy ustanej, zlecił pantomogram i z wykonanym zdjęciem, gdy wróciłam do niego okazało się, że wszystkie cztery zęby mądrości są do usunięcia. Powodem takiej decyzji był fakt, że ósemki rosły albo pod kątem do 7, albo nie miały miejsca na wyrżnięcie się, a jedna wyrosła jako mikro ząb pod 7! Wszystko wydawałoby się proste, ale bez zgody onkologa nikt nie mógł się podjąć takiego zabiegu. Tak więc umówiłam się z chirurgiem, że po konsultacji z onkologiem i z zaświadczeniem, że wyraża zgodę na wykonanie zabiegu zgłoszę się z powrotem do klinki. Tego samego dnia skontaktowałam się z dr Maciejem, a informację, że po konsultacjach z profesorem mogę mieć wykonany zabieg, ale tylko i wyłącznie w okresie przerwy między chemiami. Termin zabiegu w związku z tym mógł wypadać na tydzień między 29 marca a 3 kwietnia, bądź dopiero za kolejne 3 tygodnie.Umówiliśmy się na zabieg w czwartek o 13, gdzie miałam się zgłosić z zaświadczeniem, zdjęciem, oraz aktualnymi badaniami krzepnięcia krwi oraz morfologią. Zabieg trwał bardzo krótko i przebiegł pomyślnie – okazało się, że zostały usunięte zamiast dwóch to trzy zęby, ponieważ znalazłam się w gronie szczęśliwych posiadaczy 9 ! Szwy założono tylko na dole- góra nie wymagała tego. Wszystko szczęśliwie zagoiło się bez problemu i po Świętach dostałam kolejną dawkę leków.
Na wizycie 4 kwietnia dostałam też wyniki tomografii, która wykazała nowe przerzuty – na prawym jajniku zmiany uległy znacznemu powiększeniu ( z 36×24 mm na 87×66 mm) i pojawił się całkiem nowy guz litowato-torbielowaty o rozmiarach 40×35 mm. Mimo, że pozostałe zmiany w węzłach chłonnych i w żołądku nie uległy powiększeniu zostało to uznane za progresję choroby. Oznaczało to, że miałam otrzymać wlew i leki, ale jeśli kolejna tomografia wypadająca za 6 tyg wykazałby kolejną progresję zmian musiałabym zostać „wyrzucona” z programu. Nie muszę chyba pisać, że bardzo się przejęłam i przekazałam nie najlepsze wieści Erykowi. Wspólnie postanowiliśmy nikomu nie mówić, aż do kolejnej tomografii kiedy miało wszystko się wyjaśnić.
Niestety w ciągu 3 tygodni zaczęłam mieć uporczywe dolegliwości wskazujące na powiększanie się przerzutów na jajnikach. W związku z tym musiałam poinformować o tym dr Macieja i udałam się też do ginekologa onkologa w Lublinie. Na wizycie okazało się, że zmiany uległy dwukrotnemu powiększeniu od tomografii wykonanej 4 tyg wcześniej. Ginekolog powiedział, że według niego powinnam zostać poddana usunięciu obu jajników, ale oczywiście decyzja miała zostać podjęta przez mojego lekarza prowadzącego. Otrzymałam także dane do kontaktu z lekarzem oraz skierowanie do szpitala do Centrum Onkologii Ziemi lubelskiej, żeby zgłosić się z decyzją od moich onkologów. Po wizycie poinformowałam o wszystkim dr Temnyka i miałam pojawić się nazajutrz w Warszawie na planowej wizycie. Jak to się pięknie mówi „mleko się wylało”, więc musiałam poinformować o wszystkim rodzinę. Zdecydowaliśmy, że jednak z informacjami dla Rodziców wstrzymamy się aż do podjęcia decyzji przez lekarzy z Warszawy. Do Warszawy pojechałam w obstawie Eryka i Ewy. Rano została mi pobrana krew na badania i w tym czasie ucięłam sobie pogawędkę z Panią Elizą, która uspokajała mnie, że nawet po wyjściu z programu profesor z dr Maciejem coś dla mnie wymyślą. Później przyszedł do mnie dr Maciej, który powiedział, że wszystko wskazuje, że będę musiała opuścić program leczenia, ale z ostateczną decyzją musi poczekać do wyników tomografii. W związku z tym dostałam też skierowanie na tomografię, którą miałam zaplanowaną na ten sam dzień między 13 a 14. Żeby nie czekać bezczynnie a także abym nie skupiała się na tym, że muszę być tak długo na czczo to skoczyliśmy na szybkie zakupy. W międzyczasie dostałam wyniki badań krwi, które były dobre. Wróciliśmy na tomografię i po wykonanym badaniu wróciliśmy do Kozienic. Opis miał być dopiero kolejnego dnia i miałam dostać telefonicznie informacje o kolejnych planowanych krokach na podstawie wyników badań. Powiedzieliśmy Rodzicom, którzy przyjęli dość spokojnie te informacje. W czwartek wróciliśmy do Lublina i koło południa dostałam telefon z informacjami, że powinnam poddać się operacji usunięcia całkowitego obu jajników w Lublinie. Decyzja wykonania zabiegu poza Warszawą została podyktowana ogromnym doświadczeniem lekarzy pracujących tutaj (m. in. mojego ginekologa onkologa) oraz szybszym terminem wykonania zabiegu. Druga wiadomość była taka, że z racji wciąż działającego leczenia na pozostałe organy została wystosowana prośba do sponsora badania o możliwość mojego dalszego uczestnictwa w programie.Nie oszukując się były to zarówno dobre i złe wiadomości. Miałam nadzieję, że choroba nie pozbawi mnie żadnych własnych organów. Jednakże postanowiłam skupiać się na pozytywach – w końcu dalsza możliwość bycia uczestnikiem badania daje mi szansę na całkowite wyzdrowienie.
Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej im. Jana Dukli |
Tego samego dnia zgodnie z ustaleniami udałam się na oddział ginekologii chirurgicznej w Centrum onkologii ziemi lubelskiej i przekazałam wyniki badań mojemu ginekologowi. Umówiliśmy się na kolejny dzień na rano, aby mógł skonsultować termin oraz przebieg zabiegu ze swoimi kolegami. W piątek rano stawiłam się ponownie na oddział i otrzymałam decyzję konsylium o operacji w poniedziałek – 30 kwietnia. Tego samego dnia otrzymałam także bardzo dobrą informację, mianowicie że sponsor zgodził się na mój dalszy udział w badaniu !
Dzisiaj już od rana jestem w szpitalu i zostaję przygotowywana do jutrzejszej operacji. Warunki oraz personel są na najwyższym poziomie, więc mam nadzieję, że jutrzejszy zabieg przebiegnie także bez żadnych problemów. Liczę, że szybko dojdę do siebie i będę mogła jak najszybciej wyjść ze szpitala i równie szybko wrócić do leczenia w Warszawie. Trzymajcie za mnie kciuki ! Na zdjęciu obok pozdrawiamy ja i moja nowa towarzyszka !